Wyniki wyszukiwania frazy: a ja na to jak na lato. Strona 2 z 666. deluchova Myśl 20 października 2009 roku, godz. 00:22 Wraca mroźna zima, a narzekaliście na
Jan Brzechwa – Wikicytaty. Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów. Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle. No, a teraz zażyjmy sobie piegów. Piegi znakomicie działają na rozum i chronią od kataru. I dodała: „Próżne słowa,/ Takich nikt już nie wychowa,/ Trudno…. Wszyscy się wynoście
Agnieszka Błażyńska"Ja na to jak na lato"Wydawnictwo Wielka Literawww.wielkalitera.plPremiera 19.06.2019Opis ⬇Dalsze losy barwnej paczki przyjaciół, których
W upalne dni zakładaj cienkie tkaniny, najlepiej z naturalnych materiałów. Świetnie sprawdzi się tutaj len oraz tradycyjnie bawełna. Unikaj natomiast ubrań wykonanych z poliestru, gdyż w nich skóra bardziej się poci. Lepsze będą bluzki czy sukienki z wiskozy, ale pamiętaj, by były przewiewne. Na nogi zakładaj piękne i wygodne
Choć – jak to na ogół bywa – w nieco odmienionym wydaniu. I tak w sezonie wiosna-lato 2021 najmodniejszym bobem jest bob pudełkowy (z ang. box bob ). Jego fenomen polega przede wszystkim na tym, że potrafi sprawić, by fryzura była lekka i pełna objętości (a przy tym wyglądała bardzo szykownie). Nie bez przyczyny mówi się, że
No to świetnie, bo jest lato a my wrzucamy super ekstra promocję od i tak już mega konkurencyjnej ceny na zabieg dający niemal od ręki spektakularne efekty. 😍 🤩 Wiemy, tego lipca już niewiele zostało ale do końca promocji zostało jeszcze mnóstwo czasu :)
xhIcxZc.
Telefon dzwonił już trzeci raz, a Ksawery nie mógł przestać patrzeć na ekran komputera, na którym surferzy ślizgali się w muszlach wielkich fal. Z ogromnym wysiłkiem oderwał wzrok od hipnotyzującego obrazu i przeniósł spojrzenie za okno. Gęste deszczowe chmury miały ten sam odcień szarości co ściana sąsiedniego budynku, granica między niebem a murem była ledwo uchwytna. Narastająca klaustrofobia i uczucie osaczenia nie opuszczały go od dłuższego czasu. Był jak ptak, który zaznał wolności, a potem zamknięto go w klatce. Co prawda była to luksusowa i bardzo rozległa woliera, ale mimo wszystko ograniczała możliwości i zamiary. Były dni, kiedy tłumaczył sobie, że wybrał jedyne słuszne rozwiązanie. Przecież gdy nie utrzymywał kontaktu z rodziną, sprawiał niewyobrażalny ból najbliższym i ta myśl wtedy bardzo go dręczyła. Teraz jednak przypomniał sobie, od czego kiedyś uciekł, i zrozumiał, że nadal go to zadzwonił czwarty raz.– Szefie, te ciule z Bochni znowu przysłały nie takie druty. Tym razem zła średnica. Co robimy? Bo chłopaki na hali zaczynają się nudzić, a Niemcy czekają na bramy.– Fuck! Naprawdę? – Poczuł, jak rośnie mu ciśnienie. – Odeślij to wszystko w pizdu na ich koszt, a ja poszukam innego dostawcy. Niech sobie w dupę wsadzą swoje zniżki, taniej nam wyjdzie zapłacić drożej.– Dobra, dzięki. Bez wziął kilka głębokich wdechów, jeszcze raz spojrzał za okno, ale było tak samo szaro jak pięć minut temu, powrócił więc wzrokiem do ekranu, na którym zachodziło słońce, chowając się w oceanie. Chłopaki z deskami szli po ciągnącej się w bezkres plaży. Ostatnie promienie tańczyły na kłębiących się falach. Telefon zabrzęczał kolejny raz.– Jezus Maria, co znowu! – krzyknął do słuchawki.– Cześć, synku, dzwonię zapytać, co u ciebie, ale chyba nie w porę. – Barbara Ślęczka była wyraźnie zakłopotana agresją, z jaką przywitał ją pierworodny.– O rany, mamo, przepraszam – zmieszał się Ksawery. – Za dużo dzieje się naraz. Dwóch majstrów na urlopach, trzeci się rozchorował, samochód z towarem utknął w jakiejś czarnej dupie, bo niby ma awarię, ale dziwnym trafem stało się to na francuskim wybrzeżu. Bochnia przysłała zły towar, więc grozi nam przestój, za który nikt nie zapłaci, a to akurat niedobrze, bo z banku dzwonią z pytaniem o kolejną ratę.– No rozumiem, już nie przeszkadzam. Dobrze, że masz się jako tako. Firmą się nie martw. Przed nią jakoś żyliśmy, to i po niej damy radę.– Oj, mamo, przecież wiesz, że tu wcale nie chodzi o to, że zaraz upadniemy. Po prostu jest parę spraw do ogarnięcia, a mnie puszczają nerwy. Poza tym ojciec nieustannie się wtrąca. Niby chce dobrze, a wychodzi jak zawsze.– Całuję cię, kochanie, i jestem pewna, że ze wszystkim sobie poradzisz. A z ojcem pogadam. Nie martw się rozłączyła, a Ksawery otworzył szufladę, w której trzymał bilet na festiwal. Specjalnie go wydrukował, żeby móc na niego spoglądać, gdy pojawi się taka potrzeba.„Jeszcze dwa dni i żegnajcie, Katowice, witaj, przygodo”, pomyślał pokrzepiająco i postanowił zadzwonić do roku temu przejął prowadzenie rodzinnego biznesu. Wcześniej przez wiele lat przebywał z dala od rodziny. Po wielkiej kłótni z ojcem wyjechał na drugi koniec świata, zerwał kontakt z najbliższymi i żył na własny rachunek. Chociaż nie miał problemu z zarabianiem pieniędzy, ciążyło mu to milczenie, więc gdy jego siostra Finka odnalazła go w jej tylko wiadomy sposób, skorzystał z okazji i wrócił jak syn marnotrawny. Ojciec okazał się równie miłosierny jak ten z przypowieści i przyjął Ksawerego z otwartymi ramionami. Najbardziej jednak ucieszyła się Finka, z której spadł obowiązek przejęcia rodzinnego interesu. Chociaż Ksawery nie żałował swojej decyzji, bywały dni takie jak dziś, gdy z rozrzewnieniem wspominał czasy słodkiej w salonie była zasypana ciuchami. Gdy Finka nie radziła sobie z nadmiarem wyzwań, zaczynała porządki. W kuchni nie było czego robić, bo mama systematycznie przeglądała rzeczy w szafkach, wyrzucając wszystko, co przekroczyło termin przydatności do spożycia. Przy okazji uzupełniała zapasy i wycierała kurze. Łazienka była sprzątana regularnie, bo dbałość o porządek Finka wyssała ze śląskim mlekiem matki. Jednak szafa – ach, szafa to było królestwo chaosu, przestrzeń, w której do głosu dochodziła wypierana, skrzętnie skrywana bałaganiarska podświadomość młodej Ślęczki. Tam nikt niepowołany nie zaglądał, więc tylko w szafie można było upychać ponad miarę i mieszać ze sobą kolory, kształty i formy. Gdy ubrania zaczynały wypadać przy otwieraniu drzwi, chowała je w szufladach komody. Tylko na specjalne okazje starała się ubierać wystrzałowo, na co dzień wkładała albo dżinsy i bluzy (gdy akurat robiła zdjęcia), albo dżinsy i koszule (gdy przygotowywała koncerty), więc i tak nie miało dla niej znaczenia, że zielona wełniana spódnica spoczywa w objęciach stroju kąpielowego i czerwonej marynarki. Słuchała ciągłych wyrzutów matki, że wygląda jak łachudra, że tak to ona męża nie znajdzie, ale nie potrafiła się przemóc i ubierać bardziej elegancko oraz staranniej dobierać garderobę. Czasem w przypływie szaleństwa kupowała sukienkę albo bluzkę, która miała jej dodać seksapilu i zmienić look na bardziej kobiecy, ale prędzej czy później, chociaż raczej prędzej, ubrania te zasilały kolejne szuflady i stawały się towarzyszkami porzuconych wcześniej spódnic i garsonek. „Boże, z takim posagiem rzeczywiście nie znajdę męża”, westchnęła Finka, ogarniając wzrokiem hałdę ubrań. Z tych smutnych rozważań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Spojrzała przez wizjer i zdumiała się na widok swojej przyjaciółki w towarzystwie chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziała. Na wszelki wypadek uśmiechnęła się szeroko i otworzyła drzwi.– Józefina Ślęczka? – zapytał chłopak.– Tak, to ja – odpowiedziała z tą samą rozradowaną miną.– Przesyłka do pani. – Wyjął spod pachy plastikową torbę i wyciągnął z bocznej kieszeni mały tablet do podpisów.– Bardzo dziękuję. – Finka szybko podpisała, miły młodzieniec się uśmiechnął i zniknął na schodach. – Cześć, wchodź – zaprosiła Martynę, która z zainteresowaniem przyglądała się scenie z kurierem.– Co kupiłaś? – zapytała, gdy tylko weszły do mieszkania.– Letnią sukienkę na festiwal. Będę się lansować w stylu boho.– Boho było modne w poprzednim sezonie – westchnęła Martyna. – Na pewno potrzebujesz nowych ciuchów? – Ze zdziwieniem spojrzała na stertę piętrzącą się na podłodze. – Nie słyszałaś o wyspie śmieci wielkości Francji i o ograniczaniu konsumpcjonizmu?– Słyszałam, dlatego kupiłam tylko jedną. Co się czepiasz, sama masz jeszcze więcej ubrań.– Ale ja je noszę. – Martyna uśmiechnęła się szelmowsko. Już buszowała w pryzmie. – O, ta bluzka jest naprawdę niezła. Chodzisz w niej? – zapytała, przykładając do siebie czerwoną koszulkę z nadrukiem Wonder Woman.– T-shirtów ci nie oddam, zapomnij. – Finka zabrała jej bluzkę z ręki i wcisnęła inną, też czerwoną, ale uszytą z żorżety i ozdobioną fantazyjną kryzą. – Tę możesz sobie wziąć. Musiałam być na bani albo w depresji, skoro myślałam, że ją kiedykolwiek szybko się przebrała. Stanęła przed lustrem, dumnie wypinając kształtny biust, który został jeszcze dodatkowo podkreślony przez dekolt.– No, no, nieźle wyglądasz, laska – powiedziała z nieukrywanym zachwytem Martyna była piękną dziewczyną, tym bardziej zachwycającą, że w ogóle nie zwracała uwagi na swoją urodę. Miała za to wrodzone wyczucie stylu i dzięki temu nawet drobiazgi dodawały jej uroku. Wiedziała, w których kolorach i fasonach jej do twarzy, makijażu prawie nie potrzebowała, bo miała ciemną oprawę oczu, gładką cerę i kształtne usta. A że była przy tym pogodna, uśmiech rozświetlał jej twarz lepiej niż puder transparentny.– Wojakowski będzie zachwycony. – Akurat poprawiła stanik, żeby jeszcze bardziej wyeksponować dekolt.– À propos Heńka, jak wam się układa? Po waszych ostatnich kłótniach byłam skłonna uwierzyć, że ten miły kurier to jakiś nowy facet w twoim życiu.– Nie jest tak źle. – Martynę naprawdę rozbawił pomysł przyjaciółki. – Równie intensywnie, jak się kłócimy, potem się godzimy i jest miło, przynajmniej na jakiś czas. Teraz właśnie jest ten moment, kiedy kochamy się najmocniej na świecie i ekscytujemy wyjazdem do Gdańska. W weekend kupiliśmy namiot i materace. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie Heńka śpiącego na polu namiotowym, ale może właśnie po to są takie imprezy, żeby się poznać w nowych sytuacjach i z zupełnie innej strony niż na co dzień. A jak twój nastrój przed spotkaniem z Rafałem?– Chyba dobrze. – W głosie Finki dało się wyczuć, że akcent pada raczej na „chyba” niż na „dobrze”. – Staram się o nim nie myśleć. Skupiam się na tym, że będę robić zdjęcia, słuchać muzyki, a to wszystko dla czystej przyjemności, nie z zawodowego wywołany tym zaklęciem, odezwał się telefon. Wyświetlacz pokazał, że dzwoni Cruella De Mon.– Królik Bugs też ma twój numer? – zażartowała Martyna, chociaż Fince nie było do śmiechu. Od razu się spięła i stanęła na baczność.– Pani Józefino – rozpoczęła Cruella, czyli B. Zarzycka, dyrektorka agencji muzycznej Silencio, dla której Finka często realizowała zlecenia. – Kiedy dostanę od pani plan koncertu otwierającego nowy sezon? Niestety, nie mogę dłużej czekać. Ani ja, ani orkiestra. Wszyscy muzycy za chwilę się rozpierzchną. Gdzie ja ich będę szukać w czasie wakacji?– Dzień dobry pani – powiedziała Finka, która nauczyła się już zachowywać spokój w rozmowach z demoniczną zleceniodawczynią. – Właśnie kończę pracę nad dokumentem, za godzinę powinna go pani mieć w skrzynce pocztowej.– Aha, to dobrze – odpowiedziała Cruella i natychmiast się rozłączyła.– Do widzenia, mnie też było miło z panią rozmawiać – odpowiedziała Finka telefonowi, bo po drugiej stronie nikogo już nie z Zarzycką jak zawsze lekko wytrąciła ją z równowagi, chociaż rzeczywiście plan był gotowy i właśnie miała go wysyłać, gdy przyszła Martyna. Finka słabo sobie radziła z impertynenckimi i wrednymi osobami ze swojego otoczenia. Nieraz myślała o tym, że świat byłby dużo lepszym miejscem, gdyby ludzie potrafili się powstrzymać od wyładowywania na innych frustracji i lęków. „Swoją drogą ciekawe – pomyślała nagle – czego boi się Cruella. Pewnie jakichś miłych dalmatyńczyków”.– Boże, potrzebuję wakacji! – krzyknęła do Martyny, wygrzebującej trzy kolejne ciuchy z podłogowej kolekcji. W odpowiedzi na pytające spojrzenie przyjaciółki, która trzymała w ręce kolejną bluzkę, machnęła ręką. – Bierz, co chcesz. Tylko dżinsy stał zapatrzony w panoramę miasta rozciągającą się z czterdziestego piętra biurowca, w którym jego kancelaria miała główną siedzibę. Warszawa z tej wysokości wyglądała naprawdę pięknie, zwłaszcza że słońce przebijające się przez deszczowe chmury urządzało właśnie spektakl lepszy niż niejeden laserowy show. Schował do kieszeni rękę, na której ciągle czuł silny uścisk swojego ostatniego klienta, drugą poprawił idealnie zawiązany krawat. Obsesja na punkcie wyglądu objawiała się u niego takim właśnie tikiem. Lubił na siebie patrzeć. Miał świadomość, że jest narcyzem, i jak na narcyza przystało, było mu z tym dobrze. Zobaczył szczupłego, dość wysokiego trzydziestolatka o czarującym, lekko ironicznym spojrzeniu. „Jam jest posąg człowieka na posągu świata”, przypomniał sobie nagle cytat ze Słowackiego. Czuł się jak zwycięzca ultramaratonu. Naprężył ukryte pod garniturem mięśnie, żeby jeszcze bardziej poczuć swoją czasu sukcesu z kopalniami, którym zamknął zeszły rok, był na fali wznoszącej. Szefowie dostrzegli jego talent i powierzali mu coraz trudniejsze sprawy. Uwielbiał ten dreszcz emocji, gdy siadał do nowego zadania. Czuł się jak połączenie Harveya Spectera i Sherlocka Holmesa. Przy drugiej sprawie z tego roku (deweloper versus podwykonawca) zorientował się, że jego kancelaria nie zawsze staje po stronie tego, kto ma słuszność. Gdy podzielił się wątpliwościami z szefem, ten, powołując się na ojców filozofii, twórców prawa rzymskiego i zasady konfucjańskie, wyjaśnił mu, że zadaniem kancelarii jest reprezentowanie klienta i działanie na jego korzyść. Ta zasada jest podstawą etyki zawodu, więc jeśli Henryk chce wykonywać swoją pracę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, to ma spiąć pośladki i pogonić roszczeniowego podwykonawcę gdzie raki zimują. Heniek tak zrobił, a zalążki wyrzutów sumienia zgasił w chwili, gdy na jego koncie pojawiła się premia za wykonane zadanie. Dzisiaj domknął kolejną sprawę. Tym razem starał się nie wnikać w moralne aspekty podejmowanych działań, skupił się na zapisach prawa, których przecież on nie tworzy, nie może więc brać za nie odpowiedzialności. Żeby uruchomić ośrodek nagrody, zaczął myśleć o mieszkaniu, które kupi za zarobione pieniądze. Kawalerka przestała mu wystarczać, gdy zaczął regularnie spotykać się z Martyną. Od jakiegoś czasu niepostrzeżenie dziewczyna właściwie zaczęła u niego pomieszkiwać, a przynajmniej spędzać weekendy. Obawiał się trochę, że decyzja o powiększeniu przestrzeni zostanie przez nią odebrana jak zaproszenie do wspólnego zamieszkania, a na takie radykalne kroki Heniek nie był chyba jednak gotowy.– Gratuluję, stary, idziesz jak burza!Do pokoju wszedł Andrzej, który pomagał Heńkowi w dwóch ostatnich sprawach.– Dzięki, dobrze mieć to już za sobą. Teraz przechodzę na tryb wakacyjny.– Jakieś plany?– Open ’ er wzywa. – Heniek uśmiechnął się na widok zdziwionej miny kolegi. – Mój przyjaciel jest artystą wizualnym. Przygotowuje pokaz do jednego z koncertów i zaprosił całą paczkę. Jedziemy na trzy dni pod namioty. Trzymaj kciuki.– Okej – powiedział bez entuzjazmu Andrzej, któremu łatwiej było wyobrazić sobie lwy na Antarktydzie niż Heńka, miłośnika czystości, luksusu i wygody, na polu namiotowym. – Gdybyś jednak uznał, że już wyrosłeś z biwakowania, to pamiętaj, że mam apartament w Sea Towers w Gdyni. W razie czego dzwoń.– Dzięki, telefon przestał podwójnie wyświetlać godzinę, Dominika zorientowała się, że są w Polsce. Uśmiechnęła się do tej myśli, bo chociaż bardzo lubiła Niemcy, to w kraju czuła się jak u siebie. Na najbliższej stacji wymieni się obsługa pociągu i urzędowo miłych Niemców z wystudiowanym uśmiechem numer pięć zastąpią spontanicznie niemili Polacy z miną zdradzającą stan na Rafała, który siedział z nosem w laptopie. Chociaż obcym często wydawał się groźny, bo nosił brodę i miał wytatuowane ręce i kark, to ją widok skupionej twarzy chłopaka rozczulał. Wciąż jej się zdarzało, że w najmniej spodziewanych momentach przypominała sobie różne sytuacje ze szpitala. Siedem dni śpiączki ukochanego rozciągnęło się w całą wieczność i gdzieś na obrzeżach wyobraźni te wspomnienia wywoływały w Dominice zwierzęce jak zwykle pracował do ostatniej chwili. Tym razem nawet nie mogła mieć mu tego za złe, bo propozycja, żeby przygotować wideo na koncert podczas Open ’ era, pojawiła się zaledwie miesiąc temu, gdy jej chłopak jeszcze pracował dla opery w Lipsku. Uznał, że to będzie wspaniała odskocznia od ciężkiego klimatu muzyków klasycznych. Rzucił się w wir pracy i w ten sposób Dominika została jego agentką, asystentką, opiekunką i kucharką. Pełniła też każdą inną funkcję, jaka była potrzebna do obsługi młodego artysty z problemami zdrowotnymi. Chociaż znali się od wielu lat, ich wspólna przygoda zaczęła się pół roku temu, gdy Rafał wrócił z Anglii. Najpierw spotykali się zupełnie niezobowiązująco, czerpiąc przyjemność ze swoich młodych ciał. W międzyczasie Rafał miał małą przygodę z Finką – organizatorką koncertu bożonarodzeniowego, na który robił mapping, a Dominika z Heńkiem – wspólnym kumplem z dawnych lat. Wszystko zmienił tragiczny wypadek. Ekipa z Halemby poszła się kąpać w przeręblu i Rafał wpadł pod lód, a po drodze uderzył jeszcze głową o lodową krawędź. Gdy chłopak wylądował w szpitalu, Dominika zdała sobie sprawę, jaki jest dla niej ważny. Spędzała przy jego łóżku każdą wolną chwilę, czuwała nad nim i nad jego matką, którą ta sytuacja czasem przerastała. Kiedy odzyskał przytomność, stali się nierozłączni. To znaczy nierozłączni do pewnego czasu, bo w marcu Rafał dostał propozycję pracy w Lipsku, gdzie miał przygotowywać oprawę wideo dla trzech nowych projektów. Od jego wyjazdu widywali się średnio raz na dwa tygodnie, gdy Dominika uzbierała kilka wolnych dni z rzędu albo Rafał robił sobie przerwę w pracy. To był ciekawy czas, pełen nowych wyzwań.– Kotku, mamy gdzieś proszki przeciwbólowe? – usłyszała nagle. Aż podskoczyła, tak wystraszył ją głos Rafała. – Nad czym się tak głęboko zamyśliłaś? – zapytał zdziwiony.– Nad nieprzewidywalnością życia. – Uśmiechnęła się i sięgnęła do torby po tabletki. Podała je razem z butelką wody.– Dzięki, jesteś niezastąpiona.– Tak ci się tylko wydaje – odpowiedziała jakby ciągle do zakupu pełnej wersji książki------------------------------------------------------------------------
Agnieszka Błażyńska Opinie: Wystaw opinię Ten produkt nie ma jeszcze opinii Koszty dostawy: Odbiór osobisty zł brutto Kurier DPD zł brutto Paczkomaty InPost zł brutto Orlen Paczka zł brutto Kurier InPost zł brutto Kod producenta: 978-83-8032-356-8 Dalsze losy barwnej paczki przyjaciół, których poznaliście w książce Do Wigilii się zagoi. Gorące lato kusi słońcem, plażą i morzem. Rafał, po tym, jak udało mu się wyjść ze śpiączki, czerpie z życia pełnymi garściami. Proponuje przyjaciołom wypad na festiwal. Kilka wspólnie spędzonych nad morzem dni sprawia, że poznają siebie od zupełnie innej strony. Heniek, korpoprawnik w markowym garniturze, pasuje do pola namiotowego jak pięść do nosa. Finka, rozsądna dziewczyna z dobrego domu, traci głowę dla mistrza siłowni. Wszystko idzie nie tak, jak zaplanowali. Po powrocie los dalej z nimi igra: Heniek musi zmierzyć się z niespodziewaną konkurencją w postaci długonogiej specjalistki od spraw gospodarczych, podczas gdy jego dziewczyna Martyna wspina się po szczeblach kariery. Ale czy to jest to, czego naprawdę pragnie? Finka angażuje się w przygotowanie koncertu dla charyzmatycznego biznesmena, lecz czy będzie potrafiła zachować profesjonalizm, gdy bardziej interesuje ją zleceniodawca niż zlecenie?I czy związek Rafała i Dominiki przetrwa fazę spokojnej stabilizacji? Każde z nich musi podjąć ważną życiową decyzję. Czy każde będzie w stanie powiedzieć: „Ja na to, jak na lato”? TytułJa na to jak na lato AutorAgnieszka Błażyńska Językpolski WydawnictwoWielka Litera ISBN978-83-8032-356-8 Rok wydania2019 Wydanie1 Liczba stron288 Formatepub, mobi -17% # Portal randkowy Ludzie poszukują w internecie szczęścia. Jednym chodzi o pieniądze i władzę, innym o sławę, a jeszcze innym o rozrywkę czy seks. Miliony pragną jednak odnaleźć tam miłość – niestety z różnym skutkiem. Świat wirtualny, oferujący wprost niewiarygodne możliwości poznawania nowych osób, może być szansą, ale i niebezpieczną pułapką. Ten intrygujący temat podejmuje Marcin Michał Wysocki, znany z doskonale przyjętej powieści obyczajowej Baku, Moskwa, Warszawa. Historie miłosne opisane w zbiorze #Portal randkowy opierają się na prawdziwych wydarzeniach. Książka przedstawia czasem zabawne, a czasem zgubne skutki nieostrożnego poruszania się po świecie wirtualnym. Bohaterowie #Portalu randkowego reprezentują mieszkańców kilku europejskich krajów, jednak łatwo dostrzec, jak bardzo wszyscy jesteśmy do siebie podobni, niezależnie od pochodzenia czy miejsca zamieszkania. Polecamy tę publikację pełną miłości, humoru i emocji, lecz także przedstawiającą nieuproszczony obraz współczesności. -10% # to o nas W czasach, gdy seks dostajesz szybciej niż hamburgera w fast foodzie. Gdy sukienki są krótsze niż wyrzuty sumienia. Gdzie nie ma niczego na stałe. Gdzie nikt nie mówi: kocham cię na zawsze. On ma 30 lat Życie mija mu na piciu piwa i graniu na konsoli. Pragnie kobiety, ale zamiast niej ma prawą rękę i darmowe serwisy porno. Do tego pracę, której nie lubi i uczucie, że zawiódł wszystkich. Ona ma 30 lat Jest samodzielna i piękna. Odnosi sukcesy zawodowe, ale według jej matki poniosła życiową klęskę, bo nie ma męża i dziecka. Nie chce już tłumaczyć, dlaczego jest sama. Urodzili się tego samego dnia. Mieszkają na tym samym osiedlu. Nigdy się nie poznali. To opowieść o miłości w czasach Tindera, Instagrama i Facebooka. Tragikomedia o szukaniu spełnienia w sieci, na ulicy i w klubie. Niepokojąca i drażniąca do bólu diagnoza współczesnych relacji. Dotknij. Przeczytaj. Oceń. -28% 3 Razy R Lata dziewięćdziesiąte - polskie realia czasu transformacji. Opowieść o Klaudii, Lidce i Oldze, trzech młodych kobietach, które połączył wspólny biznes. Każda z nich zmaga się ze swoimi życiowymi problemami, od wspomnień po nieudanym małżeństwie, po zazdrość męża. Za sprawą nieoczekiwanych wydarzeń ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę. Czy przetrwa? Czyta Joanna Domańska -9% Bezpieczna przystań Tucker Spencer, szeryf z miasteczka Trinity Harbor, widział już niejedno. Jednak zaniemówi, kiedy odkrył półnagą kobietę śpiącą w jego łóżku. Poczuł się jeszcze gorzej, kiedy rozpoznał w niej swoją byłą dziewczynę. Liz dawno temu złamała mu serce – porzuciła go dla rokującego wielkie nadzieje polityka. Teraz prosi o pomoc, gdyż jest jedną z głównych podejrzanych w sprawie o morderstwo jej męża. Miasteczko huczy od plotek na temat odnowionego romansu Tuckera i Liz. Trucker jednak nie słucha nikogo. Chce tylko oczyścić Liz z zarzutów i dlatego wszczyna prywatne śledztwo… -9% Bogini niewiary Ateiści, którzy klęczą i się modlą. David Lisey wierzy w miłość. Yara Philips wierzy tylko w złamane serca. On jest utalentowanym muzykiem bez lirycznej inspiracji. Potrzebuje muzy. Ona to wędrowna bogini. Spotyka mężczyzn, którzy jej potrzebują, ale tylko do momentu, kiedy złapią od niej wiatr natchnienia. Dlatego nigdy nie pozostaje w jednym miejscu przez zbyt długi czas. David od pierwszego spojrzenia wie, że znalazł, czego szukał. Yara wierzy, że może dać Davidowi dokładnie to, czego on potrzebuje, aby osiągnąć swój pełny potencjał: złamane serce. Żadne z nich nie chce się poddać, ale wiara zawsze wymaga poświęcenia. Miłość to religia. -22% Bukiet chabrów Od marzeń ku nowemu życiu. Trzydziestoczteroletnia Justyna, mimo nietuzinkowej urody i talentu zawodowego, jest osobą samotną. To skutek źle ulokowanych uczuć i nieudanego związku. W wigilijny poranek znajduje na swoim biurku tajemniczy prezent – stare, unikatowe wydanie „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa. Kim jest ów hojny darczyńca? Jakie ma wobec niej zamiary? Te pytania zaprowadzą Justynę do antykwariatu, miejsca niezwykłego, pełnego ciepła, niepowtarzalnej atmosfery i nierzeczywistych zdarzeń. One też staną się początkiem jej nowego życia. Kazimierz Kiljan – urodził się we Wrocławiu, dorastał w Kościelniku, obecnie mieszka w Lubaniu. Jest dziennikarzem, poetą i pisarzem. Ma swoim koncie sześć zbiorów wierszy i cztery powieści. Jest człowiekiem niezwykle wrażliwym na piękno otaczającego go świata, otwartym na ludzi i ich przeżycia duchowe. Te ostatnie absorbują autora w sposób szczególny. Lubi i potrafi pisać o uczuciach, o relacjach zachodzących między ludźmi, o ich troskach i marzeniach. Sprzyja temu zapewne płynąca w jego żyłach „gorąca” węgierska krew (po mamie). Jego niedościgłym mistrzem jest Nicholas Sparks, uznawany za mistrza opowieści o miłości.
Co ty na to? Bo ja na to jak na lato:) Pytanie zadał(a) niuniaSko, 17 marca 2010, 21:05 Spotkalam sie kiedys ze stwierdzeniem "To kobieta wybiera mezczyzne, ktory ja wybierze". Ciekawam komentarzy ;> ps. Smacznego dla tych ktorzy teraz jedza:] [Zgłoś do moderacji] [Dodaj do obserwowanych] UUUU ciézkie pytanie, i to baaaardzo... Postaram sié jednak stanác na wysokosci zadania i odpowiem tak: czésto bywa, ze to kobieta £owi mézczyzné, jednak nie jest dobrze widziane jesli tak po prostu mu sié odda, nawet jesli sama tego pragnie. Tak wiéc zawsze nalezy pozgrywac nieco niedostépná i trudná do zdobycia - to mézczyzna ma sié poczuc tym poskramiaczem i zdobywcá. W ten sposób choc "ten on" mysli, ze wy£owi£ nas z t£umu dzierlatek, jest zupe£nie na odwrót, bo sytuacja jest niemal wyrezyserowana Ale to jednak niepowszechny scenariusz, choc bywa czésty. Dołączam się do ciekawej teorii Gosi Odpowiedział(a): Karmelek, 17 marca 2010, 22:06 0 I ja też[znaki] Odpowiedział(a): czyczek, 17 marca 2010, 22:09 1 Tyy nie dobra Ty ! ze kto niby niedobry ze ja kurcze i znowu zabralas mi slowa gosiu. chcialem napisac to samo. hahaha. wlasnie tak jest. wy to cwane jestescie ! tez mi slaba plec. Odpowiedział(a): NightRider, 17 marca 2010, 23:38 0 zgodze sie z toba w 100% xD normalnie mi to z ust wygrzebalas xD czyczu gosia chce pstryczka porostu dostac xP a i dziekuje ale w tej chwili nie konsumuje Odpowiedział(a): czyczek, 17 marca 2010, 23:41 0 Tak Gosiu Ty Chciałam to samo napisać. Ale jak zwykle zaspałam. Odpowiedział(a): Lili, 18 marca 2010, 13:13 0 No i cóż mi pozostaje jak się zgodzić z Gosią Odpowiedział(a): klaudag, 18 marca 2010, 14:53 0 święta prawda Odpowiedział(a): Czarnaaa, 18 marca 2010, 19:45 0 No cóż... Pozostaje mi się tylko tu podpisać Hm. Dziewczyna czasem sobie wybiera partnera, bo przyjmuje/odrzuca zaloty , nie? Ale faceci także wybierają i jestem tym bardziej przekonany, że 2 osoby, które się dobrały spośród tylu ludzi, dokonały cudu A i dziękuję . Nawzajem. jak rodzi sie prawdziwa miłosć i coś fajnego to chyba to się dzieje u obojgu jakos podświadomie, każdy wie od początku, ze to "ten"/że to "ta" ale moze boją sie do tego przyznac.. taka jest moja teoria dziękuję właśnie jem łazanki ale na Twoje pytanie nie mam zdania bo ciężko mi teraz myśleć to facet wybiera spośród tych które się mu wdzięczą, teraz bardziej kobiety podrywają facetów itp. a tak w ogóle to już dość tej tradycji, że facet oświadcza się kobiecie, teraz wy przed nami na kolana Odpowiedział(a): Puszek1245, 18 marca 2010, 19:49 0 taa, juz tu sie nam oswiadczac! xD bzdura.. głupota.. jakiś feministyczny text a to nie było przypadkiem ostatnio w ,,rozmowach w toku" ? nic nie jem, ale dziekuje Zaloguj się, aby móc odpowiedzieć na pytanie i cieszyć się pełną funkcjonalnością serwisu. Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się.
Sama wolę sprawdzić ile jest prawdy w powiedzeniu- Piękna nasza Polska moje znajoma z propozycją nie do odrzucenia: Dziołcha są wolne miejsca na ciekawą wycieczkę, piszesz się na to? Przeliczyłam zaskórniaki i wyszło na to, że łomżyniankę jeszcze stać na zaliczenie kolejnej wycieczki. Mąż co prawda burczał, że go potem będę karmić samym krupniokiem, ale już przygotowywał swoje wypasione aparaty. Mnie tam wystarcza malutka cyfrówka:)Dzięki życzliwości znajomej zwiedziliśmy już Karpacz i Krynicę, Opole, a teraz propozycja dotyczyła Bielska i Cieszyna. Zwiedzanie Bielska rozpoczęliśmy od muzeum, które mieści się w dawnym zamku Sułkowskich. Ostatni potomek rodu mieszka w Wiedniu i ma się całkiem dobrze. Półtorej godziny zwiedzania z przewodniczką minęło jak jedna chwila. Wszystkich przytkało na widok dziedzińca pałacowego, który został przykryty szklanym podnoszonym dachem. Będzie to wielka sala na organizacją koncertów, wystaw i przeróżnych imprez. Oglądaliśmy to przed oficjalnym otwarciem zabudowanego krótkim spacerze po Bielsku bractwo zgłodniało i truchtem pomaszerowało na obiad. Najedzeni jak bąki ruszyliśmy do domu wypoczynkowego pod Szyndzielnią w pobliżu kolejki linowej .A wieczorem jak za młodych lat - ognisko i pieczenie padli do łóżek jak kawki w ogrodzie. Rano zwarci i gotowi kierunek Cieszyn. Pogoda zwarzyła nam trochę humory, bo niebo w nosie miało nasz entuzjazm wycieczkowy. W ruch poszły nie tylko parasole, ale i cieplejsze kurtki. W deszczu zwiedziliśmy wieżę Piastowską, XI wieczny kościół i starówkę i cieszyńską za to nasze zziębnięte członki występy na rynku z okazji święta 3 Maja. Orkiestry dęte i widok młodzieży spontanicznie tańczącej w deszczu poprawiły nam humory. Fajnie jest samemu sprawdzić, że nie mylimy się mówiąc "Cudze chwalicie, swego nie znacie!"Filmiki video:Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
bo ja na to jak na lato